W berlińskiej kostnicy znaleziono z opóźnieniem 90 lat ciało Róży Luksemburg - pozbawione głowy, rąk i stóp. W 1919 roku niemieccy bojówkarze zakatowali ją i wrzucili do Kanału Piechoty, skąd potem wyłowiono zwłoki. Sensacyjne odkrycie wskazuje, że na cmentarzu Friedrichsfelde pochowano całkiem inną kobitkę, ale mniejsza (...).
Chodzi o „pogromową metodę” zastosowaną wobec Czerwonej Rozy. Nie ulega wątpliwości, że elementy berlińskiego „eventu” pozostawały w ścisłym związku z jej żydowskim pochodzeniem. To nie była zwykła wrogość wobec takiego czy innego przeciwnika politycznego; to była zakodowana od wieków nienawiść do „wcielenia wszelkiego zła”.
Ten diaboliczny wizerunek Żydów, jak wiadomo, lansowany był od wieków z powodzeniem w Europie przez wyznawców chrześcijaństwa. W żaden inny sposób nie da się wytłumaczyć, dlaczego np. tylko w XVII wieku Żydzi na ziemiach Rzeczpospolitej oskarżeni zostali w odstępie zaledwie paru lat - zarówno o propolskość, jak antypolskość.
W rezultacie najpierw mołojcy „hetmana” Chmielnickiego z buzdyganem - począwszy od A.D. 1648 szlachtowali Żydów jak leci. Drugi wypadek związany był z Potopem Szwedzkim (1655-60), kiedy to Żydów, podobnie jak Polaków, zdziesiątkowały głód i zarazy. Zaraz potem hetman Czarniecki ze złocistą buławą dyrygował pogromami w Wielkopolsce i Małopolsce.