W miasteczku Chania na Krecie już dwa razy w tym miesiącu nieznani sprawcy chcieli spalić starą synagogę Ec Haim (drzewo życia) - odrestaurowaną w 1999 r. Ogień wyrządził znaczne szkody; Grecy z sąsiedztwa nie pośpieszyli z pomocą, choć spłonąć mogły też ich domy. Tylko „emigrant albański i Marokańczyk” ratowali tlące się księgi Tory.
Nie pali się też greckiej policji, choć ambasador Aten w Izraelu obiecał, że złapią podpalaczy w trymiga. Prominentne osobistości greckie nie potępiają antysemickich aktów, tak jak nie przeszkadza im, że media publiczne przyrównują izrael do III Rzeszy - pisze w weekendowym Wall Street Journal, Andrew Apostolou (sądząc z nazwiska...absolutny Żyd).
Z podobną obojętnością reagowali Grecy wobec tragedii Holokaustu, gdy np. z samych tylko Salonik wywieziono do komór kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Apostolou podkreśla, że w Grecji nie ma żadnej świadomości, iż w tym drugim co do wielkości mieście Żydzi przez wieki stanowili większość. Dodam: będąc głównym motorem jego rozwoju.
Wg Apostolou przypadki ratowania Żydów przez Kościół, w Atenach i Zakynthos, służą teraz do ukrywania prawdy o powszechnej kolaboracji. Są też pozytywy: w Ioannina kilkuset nie-Żydów utworzyło żywy łańcuch wokół sprofanowego żydowskiego cmentarza: w Salonikach młodzi historycy badają sprawę masowego rabunku pożydowskiego mienia.
Więc dodam: z Salonik uratowali się tylko ci Żydzi, których przed wojną sprowadzono do Tel Awiwu do budowy nowego portu. Żałożyli dzielnicę Florentin zwaną dziś telawiwskim Greenwich Village.