ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (3)
Zawsze gdzieś na świecie
jest już po godzinie 17.
(napis w barze)
Halsowałem luźno z parę godzin, trzymając ster nogami i potem szedłem ostro z falą przyboju; opadłem nagle z obwisłymi szmatami i wolno mnie pchało do brzegu. Zobaczyłem błyszczącą felgę rowerową w piachu i chłopaczki z płetwami spychali się z pomostu. Przejechała ciężarówa z rogami jelenia nad szoferką i posypały się z niej grapefruity na zakręcie. Przeszedł facet w wojskowych butach na gołą nogę, którego przedtem widziałem na falochronie, jak mewę uwiązaną na sznurku karmił plasterkami świeżej ryby, krajanej scyzorykiem na skalach.
Wielki kundel obwąchiwał grapefruity na betonie; citrusi paradisi, powiedział facet w wojskowych butach i miał na łbie warkoczyk, jak profesor z Uniwersytetu Columbia, i nosił tyrolskie gatki z szelkami. Potem ćwiczył jogę, patrząc w zachodzące słońce i melodia z filmu Arthur niosła się dobrze po wodzie, i nagle poczułem pierwszy dym grillowanych kurczaków na bulwarze.
Kupiłem zimne piweczko na przystani i siedziałem pod żaglem rozpiętym między kadłubem starego kutra i barakiem z falistej blachy; butelka była zaparowana i etykieta z błyszczącymi herbami sama zeszła, i przywaliłem ją na tym kadłubie. Zapadał zmierzch i zapalały się kolejno latarnie na bulwarze; szedłem pod wysokim niebem i fioletowy ogień buzował w grillach z kurczakami. Zobaczyłem Dobrowita z gitarą akustyczną na oparciu ławki; grał ballady stanu wojennego i punkowe małolaty katalońskie robiły mu frekwencję.
Wszedłem w uliczkę z knajpami i przed barem profesor z warkoczykiem stał na kratach, skąd buchało gorące powietrze z pralni, podwiewając mu poły indyjskiej koszulki. Palił cygaro z czerwoną opaską i słuchał transmisji na małym tranzystorku, i ten sam mecz leciał w telewizorze nad barem. Po pierwszej bramce 100 tysięcy papuzich chorągiewek na trybunach zrobiło wiatr w niecce stadionu Camp Nou i trener w garniturze i w sombrero modlił się do azteckich bogów.
Jacyś Latynosi zaprawiali whisky z mlekiem i profesorek gestykulował, gadając sam ze sobą z pełną mimiką bez głosu, i bełkot tych Latynosów nakładał się na niego jak włoski dubbing. Potem chyba zaczął wygrywać na organkach melodię z Evity i przysiadł się do mnie, popiskując z cicha don’t cry for me Argentina. Zastanawiałem się, na czyją intencję wyjął pesetas z kieszeni, bo i tak miał w tym barze picie za frajer. Latynosi zaczęli strzelać fleszami za naszymi plecami i po tym poznałem, że jest dobrze; no foto, powiedziałem.
- W starych zamczyskach w peerelu i w dworcowych sraczach wiszą tablice z surowym zakazem fotografowania - powiedział Dobrowit.
- Ty - powiedziałem. - Zawsze mi łeb pękał od tych rozmówek.
- W Estonii zaczęli organizować turnieje rycerskie na dziedzińcach starych zamków. Stan wojenny zastał nas w Tallinie - powiedział.
W telewizorze pokazywali żyrafę w zoo, która nie mogła się dźwignąć ze szpagatu po erotycznym numerze i próbowali ją podciągnąć helikopterem i wsadzić do basenu hipopotamów, ale żyrafy nie znoszą wody, więc dokarmiali ją glukozą. W liczącej 2000 lat LaCoruñie czarownicy murzyńscy z Kamerunu i indiańscy z podnóża Andów odczyniali deszczową pogodę i rzucali na siebie uroki - skrapiając się wzajemnie kordiałami, żeby pozbawić mocy przeciwnika.
- Ty, co się stało z tym człowiekiem, co kiedyś na studium wojskowym powiedział, że Dajan jest izraelski Kościuszko? - spytał Dobrowit.
- Zgarnęli go za propagandę syjonistyczną w Stodole, bo założył po pijaku czarną opaskę na oko na balu gałganiarzy - powiedziałem.
- Pamiętam, jak lecieliśmy za pociągiem uwożącym go z Gdańskiego - powiedział Dobrowit. - Co się z nim potem działo?
- Wstawił sobie nowe zęby w miejsce wybitych pod celą - powiedziałem.
- Teraz to się wszystko razem w pale nie mieści - powiedział Dobrowit.
- Prowadzi tryb życia osiadły - powiedziałem. - Ochajtnął się w Sztokholmie z trzema szwedzkimi flikami i w XVII-wiecznej kamieniczce, między starą katedrą i nowymi wieżowcami, założył partię trockistów, i z tego żyje.
- Sytuacja jest dobra, lecz nie beznadziejna - powiedział Dobrowit i spojrzałem w telewizor, gdzie kibice z przyczyn nieznanych zakłócali spokój publiczny; huknęły petardy - sprawozdawca z wrażenia wpadł w słowotok. Do baru wchodziły różne dziewczyny. Cdn
@
Opowiadanie Ziemia Królowej Maud pierwotnie ukazało się w izraelskim roczniku literackim „Akcenty-1990” i w 1996 roku w Polsce w tomie opowiadań pt. TEN ZA NIM. Obecna wersja jest nieco przeredagowana, eb.