Eli Barbur Eli Barbur
149
BLOG

ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (8)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 6

 

ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (8)

 

Zawsze gdzieś na świecie

   jest już po godzinie 17.
                 (napis w barze)
 
Potem na górze dziewczyna mówiła, żebym nie przepuścił swojego momentu, który zaczął się u niej - ściągnęła trykot przez głowę i tańczyła półnago. Obijałem się o jakieś pufy, przesuwając ręką po jej ciele i wszystko we mnie chodziło od tego. Ociężałym ruchem odgarniała włosy z twarzy; tylko się przypadkiem nie wygłupiaj, powiedziała, wygrzebując sobie miejsce w poduszkach. Obejmowała mnie za szyję i cholernie ostro słyszałem muzykę, i całowała mnie po twarzy.
 
Waliła mi krew we łbie razem z muzyczką i razem z tym, co robiliśmy - trzymała ręce jakoś bezradnie przed sobą - czasem tylko dotykała mnie po bokach piętami; zmalała nagle i skurczona - z głową odchyloną do tyłu zatykała sobie usta pięściami. Podniosłem się na łokciu, gdzieś za ścianą długo dzwonił telefon. Oparta o ścianę z podciągniętymi kolanami oddychała szybko, oblizując wargi i potem spuściła nogi, i z dłonią między udami patrzyła mi w twarz.
 
Cholernie ostro słyszałem muzykę, zderzyłem się z abażurem - lampa w kształcie Merkurego ze skrzydełkami na nogach - mój cień wstający na ścianie. Założyła ręce na piersiach i położyła się na boku - chciałem ją przyciągnąć, ale odprowadziła mnie tylko powoli ręką i przesypując z tyłu włosy, patrzyła na mnie nieruchomo z tym swoim spokojnym uśmiechem. Nagle przez otwarte drzwi na taras zobaczyłem wielki pomarańczowy księżyc; wiesz, co jest, powiedziała.
 
Wyszliśmy na taras z poręczami obrośniętymi pnączem - w  oświetlonym barze expresso na dole młoda kobieta o kulach piła sok pomarańczowy i mogłeś sobie zamówić piętrowy afisz Corrida de Torros z własnym nazwiskiem.
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytała.
- Lepiej tego nie mówić - odrzekłem.
- Co cię trzyma w Izraelu? - spytała.
- Cholerne życie - odpowiedziałem.
- Ale się obłowiłam - powiedziała Iga.
 
No więc powiedziałem, że przed Hiszpanią skoczyłem na chwilę do Kopenhagi, gdzie na placykach ze starymi fontannami, obsadzonymi przez ludzi z piwami, darły się bajadery z flagami palestyńskimi i z libańskimi cedrami. Żylaste kobitki z Armii Zbawienia, w sznurowanych bucikach i w czarnych melonikach, bębniły w werble z napisem AIDS i zobaczyłem emigrantów marcowych z 68. kwestujących na Solidarność, cieszących się dobrym zdrowiem psychicznym.
 
Zrobiłem rundę po knajpach, gdzie kiedyś urzędowaliśmy po opuszczeniu gościnnej polskiej ziemi i wszędzie przy stoliku najbliżej baru siedział uśmiechnięty któryś z dawnych  kumpli. Pod koniec lat 60. władowaliśmy się w jakąś paranoję - w knajpie Laurits Betjent  nad kanałem rozmowy były zawsze te same i wąsaci Kurdowie Mustafy Barzaniego w turbanach, ze skałkowymi pistoletami i inkrustowanymi kindżałami - haszowali się w sraczu na dole.
 
Wolałeś wyjechać do Izraela, pomyślałem teraz, gdy Iga poszła do łazienki i potem wróciła błyszcząca w księżycu, wyciskając włosy. Przycisnęła się do mnie, mówiąc coś z cicha i gryząc mnie lekko w ucho, i opierając się o mnie mokrymi piersiami. - Żeby jakoś skończyć ten temat - powiedziała. - Wyjechałeś z Polski na stałe; mieszkałeś tam od dzieciństwa i gdzieś od paru lat lekko licząc przestało cię obchodzić, choć nie załatwiłeś wszystkiego wyjazdem z Europy.
 
Wchodziliśmy pod górę stromą uliczką i zjeżdżał karawan z kwiatami na trumnie, i musieliśmy stanąć pod białą ścianą, żeby go przepuścić. Wyły cykady i wielki księżyc walił w oczy nad polem ostów. W bistro mały wentylatorek odwracał się z warkotem, gdy wiatr od morza szedł mu w skrzydła i scentrowane kółka dymu, puszczane przez turystę w stroju tenisowym, zawracały mu skosem na twarz.
 
Na końcu uliczki była knajpa, do której wchodziłeś przez kutą w żelazie bramę Art Nouveau i pod starymi drzewami stały luzem stoły z drewnianymi ławami. Zobaczyłem bar ze słomianą strzechą i serwowała gorzałę świetna mulata, która dała dupy facetowi w dokerskiej czapeczce. Profesor z warkoczykiem oparty o ceglany mur grał na organkach Sympathy  strzepując palcami, jak skrzydełkami i postawiłem mu wiskacza, żeby nie odpuszczał konwencji swingowej.
@
Opowiadanie Ziemia Królowej Maud pierwotnie ukazało się w izraelskim roczniku literackim „Akcenty-1990” i w 1996 roku w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM. Obecna wersja jest nieco przeredagowana, eb.
@
http://www.youtube.com/watch?v=rvCd4LT0VBI&feature=related
 
 
 
 
Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura