Zawsze gdzieś na świecie
jest już po godzinie 17.
(napis w barze)
Z głośników leciały remanenty z Sixties. Procol Harum śpiewał Homburg. Facet w dokerskiej czapeczce łaził z aparatem Zorka i kazał nam zrobić przyjemny wyraz twarzy; ucieszysz tymi fotami większą ilość Słowian w Warszawie - powiedział i zobaczyłem twarz Igi z jakimś gwałtownym skurczem w błyskach flesza. Drewniana podłoga skrzypiała pod nogami, gdy podchodziliśmy do baru i wentylatory podwiewały sukienkę Marilyn Monroe z ostrym makijażem - jej manekin z dziewczęcymi piersiami stał oświetlony przy otwartym oknie
Zamawiałeś pieczone kartofle w glinianych miskach i powiedziałem barmance, żeby dała nam dwa wiskacze na lodzie - staliśmy pod kolorowymi żarówkami i ciężarna kotka na tylnych nogach obwąchiwała coś na ławie, kręcąc ogonem jak tygrysica. Jest Dobrowit z Austryjaczką i wypili na plaży bukłak sikacza, którego im wytoczyli prosto z beczki, i po każdym numerze mówiła: danke schoen.
Zobaczyłem pokreślone plakaty hiszpańskich socjalistów PSOE - z $ zamiast S - że tylko im pieniądze w głowie i profesorek nastawił sobie wielki budzik, żeby było zabawniej; młoda demokracja hiszpańska przypomniała sobie, żeby służyć przykładem demoludom w odchodzeniu od dyktatury. - Najgorzej to puścić pawia w towarzystwie damy - powiedział Dobrowit i usłyszałem, jak mówi coś po polsku do Austryjaczki. Wsadził jej rękę pod sukienkę i drgały jej nagie ramiona.
Profesor gadał, że Mitterrand znacjonalizował tylko dwóch Żydów, Rothschilda i Dessaulta i dał sobie spokój z reformami. Przypomniałem sobie nagle skośny placyk z bistrem przy wewnętrznej obwodnicy w Paryżu, gdzie kupowałem bagiety z czerwonym rostbefem. Mogłem mu powiedzieć, jak wyskoczyłem z szalikiem na szyi z hotelu w pierwsze słonce i pod kwitnącymi kasztanami pachniało kawą i croissants i wszędzie leżały sterty plakatów zdartych ze ścian.
To było wtedy, jak Mitterrand wygrał wybory prezydenckie w 1981 roku i tłumy tańczyły przez trzy dni i noce w Paryżu na Nowym Moście i zajarani Murzyni z radiomagnetofonami na ramionach jeździli deskorolkami, czepiając się samochodów w jaśniejących ulicach. Czeski malarz-emigrant z 68. powiesił się wtenczas w nocy w moim hotelu i wymiatali jego szkice na kartonach, jakby z konkursu moje miasto rodzinne, nad którym fruwały rozgwiazdy z wąsami.
Profesor tłumaczył, że Hiszpanów po śmierci Franco obchodzi tylko corrida i fandango, a PSOE napala się na wnuczkę generalissimusa; Gaudi zaprojektował kiedyś w Barcelonie latarnie, jak maszty żaglowców z bocianimi gniazdami, którym ponadawał imiona katalońskich admirałów; niedaleko stąd pod Sitges zbudował willę Guell Bodegas w górach nad morzem, przypominającą zamek warowny; co jest grane z tą bodegą? - spytał facet w dokerskiej czapeczce.
- Gaudi chciał wskrzesić świetność Barcelony, która dawniej kolonizowała całe kontynenty - powiedział profesor.
- Hiszpania jest wciąż obłożona klątwą wielkich rabinów - powiedziałem.
- Za 10 lat mija 500 rocznica odkrycia Ameryki przez Kolumba i wygnania Żydów z Hiszpanii - powiedział profesor.
- Schyłek waszego imperium zaczął się po wygnaniu Żydów - powiedziałem.
- Gaudi urodził się i umarł w czerwcu. Cała Barcelona odprowadzała jego trumnę do Sagrada Familia - powiedział.
- Odszczekajcie inkwizycję i bądźcie grzeczni - powiedziałem
Iga patrzyła na mnie z tym swoim fajnym uśmiechem - wyciągnęła do mnie rękę, która była cholernie elegancka i wiatr zwiewał jej włosy na twarz, i zobaczyłem, jak te włosy poruszały się razem z jakimiś gałęziami w górze. Mogłem jej powiedzieć, że kiedyś, jak zaczęła mi odbijać szajba emigracyjna, nagły widok Sagrada Familia wyrwał mnie z tego kanału. Dobrowit dzwonił do starorzymskiego amfiteatru w Tarragonie, gdzie mieli następne chałtury. Ktoś powiedział, że stan wojenny wymyślili Ruscy, bo nie byłoby skrótu WRON(a).
Bar był obity miedzianą blachą i pijana Austryjaczka pryskała sobie na twarz wodą z wiaderka po szampanie.Usłyszałem świetne słowa We skipped the light fandango, którymi zaczyna się utwór Procol Harum. W telewizorze bramkarz w niebieskim swetrze, trzymając się słupka, ustawiał mur obrony przed strzałem wolnym pod ostrym kątem. Chłopcy zasłaniali się złożonymi rękami, żeby nie dostać biało-czarną piłką w jaja, i bramkarz zaczął się nagle miotać jak bąk.
@
Opowiadanie Ziemia Królowej Maud pierwotnie ukazało się w izraelskim roczniku literackim „Akcenty-1990” i w 1996 roku w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM. Obecna wersja jest nieco przeredagowana, eb.
@
http://www.youtube.com/watch?v=8_aASQOjej0&feature=related