Eli Barbur Eli Barbur
762
BLOG

TEN ZA NIM (6)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 12

Remake tekstu „Ten za nim” z tomu opowiadań pod tym tytułem, który ukazał się w Warszawie w 1996 roku. „Ten za nim” to jeden z dwóch rozdziałów, które „wypadły” pierwotnie z powieści „Grupy na wolnym powietrzu” o pokoleniu lat 60. Powrócą w następnych jej wydaniach.

@

W lipcu pojechaliśmy na obóz harcerski w Szwajcarii Kaszubskiej i zdun wiejski postawił nam po pijaku ceglany piec z krzywym kominem nad samym jeziorkiem w dole kąpieliska. Przywieźli słomę do sienników drabiniastym wozem i musieliśmy sami zbić sobie prycze z ociosanych świerszczaków, i menażki wieszałeś ma badylach wbitych przed namiotem. Podobozy żeńskie rozłożyły się szerokim łukiem na łagodnym zboczu z wiatrołomami i po tygodniu tak się rozbuchały, że zaczęły porywać nam w ciszy nocnej flagę razem z rozespanymi wartownikami, którzy potem wracali na czworakach.

Pamiętam, jak zdobywałem sprawność „trzy pióra” z 24-godzinnymi próbami w głuszy leśnej - głodu, milczenia i samotności - nocami podchodziłem chyłkiem pod obóz, skąd niosła się szeroko pieśń „płonie ognisko” na głosy męsko-damskie. Kiedyś padało bez przerwy i zziębnięty na kość podczołgałem się rano pod piec z dymiącym kominem, gdzie nasz zastęp miał służbę po apelu porannym, a reszta obozu wymaszerowała na zajęcia świetlicowe do kwatery głównej zgrupowania.

Nad kotłem z wodą majtały się na wietrze grube, skudlone podkolanówy w kolorze khaki, które kolega Danek rozwiesił tam, żeby rozmiękły na parze i nie dawał sobie wytłumaczyć. Więc potem wszyscy poszli nażreć się mleka w proszku w wojskowym namiocie z prowiantami i cholerne podkolanówy oczywiście spadły ze sznura, że musieli gruntować chochlami po dnie, żeby jest wyłowić; ale nie wstawili nowej wody na grochówę, bo obiad by się spóźnił i nie dostaliby „Młodzika”.

Pamiętam, jak w czasie próby samotności leżałem obojętnym bykiem na mchu i przychylałem sobie krzaczki z jagodami do pyska, i miałem pod głową kombatancki tornister mojego starego z wytartym rudym futerkiem. Przysnąłem owinięty w koc pod samotną brzozą, na której w ciemności łopotała flaga i potem jak się obudziłem - czołgały się do mnie trzy druhny z finkami w zębach. Miały bimber z sokiem truskawkowym w manierkach i dziwnie się przede mną gięły, patrząc mi w twarz ze zmiennej ogniskowej, że potem też wracałem do obozu na czworakach.

Zobaczyłem nagle chude zsiniałe dupsko wystające z naszego namiotu, bo komuś się nie chciało lecieć do latryny w dole kąpieliska i potem na apelu porannym staliśmy w czworoboku na polanie, i robili przegląd czystości między pryczami w namiotach. Nagle przyboczny wyskoczył z wrzaskiem, że w naszym namiocie jedzie gównem i za karę nie poszliśmy na ognisko „Świat w pięciu kolorach”, i mieliśmy dodatkową służbę w kuchni, i obieraliśmy kartofle koło pieca z kominem.

Reszta obozu wymaszerowała do Kościerzyny i z kieszeniami pełnymi mleka w proszku poszliśmy narąbać drewna z wiatrołomów, i potem wracaliśmy okrężną drogą, wyjąc pieśń o ułanie i szkapinie-poczciwinie. Szliśmy w nogę środkiem jezdni i prześwietlone krople spadały z drzew; widok z tęczą nad jeziorem Garczyn i błyszczące pawie oczka ze smaru samochodowego na mokrym asfalcie. Przysypiałem w marszu, idąc z nimi po parujących kałużach i jakoś dziwnie głośno chrapałem, i o mało się nie wywaliłem, bo zapiewajło Szmul nagle zmienił nogę.

Więc teraz siedząc u siebie na niskim poddaszu przypomniałem sobie, jak potem szorowaliśmy menażki garściami trawy z piaskiem nad wodą i każdy zaklinał się, że nie on obesrał nasz namiot ze strachu przed rozbuchanymi druhnami. Pierwszy raz pomyślałem sobie teraz słowami, że nie znoszę tych wszystkich harcerzyków w krótkich spodenkach, co od jednej zapałki przypalają ognisko; tak samo, jak nie znoszę cholernych obozowisk khaki z bezsensowną samotnością o świcie.

Tzw. przygoda z harcerstwem skończyła się po wakacjach, gdy ćwiczyliśmy marsz na azymut i Francu wyznaczył nam kurs na magazyn hufca. Przynieśliśmy stamtąd radiostację polową, którą odebrał w izbie harcerskiej z pozdrowieniem „czuwaj” i zniknął w sobie tylko znanym kierunku. Okazało się, że obrabowaliśmy magazyn hufca i zrobili śledztwo z milicją, i rozwiązali naszą drużynę. Francu objawił się po latach, jako zapalony radioamator i student ATK na Bielanach - po marcu 1968. opowiadał, że chciał kiedyś założyć podziemną ”radiostację harcerską”.


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura