Wczoraj (przed odlotem do Europy) Obama pojawił się na forum żydowskiego lobby AIPAC - odstępując całkowicie od wcześniejszych kategorycznych stwierdzeń odnośnie "granic z 1967 roku". Potwierdziło się - jak pisałem od razu po piątkowym spotkaniu Obamy z Nataniahu - że obaj przywódcy zdołali się porozumieć.
Obama stwierdził na forum AIPAC wyraźnie, że „granice z 1967 roku” powinny zostać skorygowane zgodnie ze zmianami demograficznymi, jakie na Zachodnim Brzegu nastąpiły w ciągu minionych 45 lat. Chodzi oczywiście o mieszkających tam obecnie (także w Jerozolimie wschodniej) ponad 500 tysięcy Izraelczyków.
Zdaniem Obamy, Hamas jest przeszkodą na drodze do pokoju, a Palestyńczycy nie zdołają utworzyć państwa, przeforsowując jednostronnie decyzję w tej sprawie na wrześniowej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Stwierdzenia te idą całkowicie w parze z izraelskim consensusem reprezentowanym przez B. Nataniahu.
Palestyńczycy (podobnie jak wielu naiwnych lub zlewaczonych komentatorów) nie ukrywają konsternacji, choć postawa Obamy była łatwa do przewidzenia. Tak samo zresztą, jak widać już wyraźnie, że Palestyńczycy - przed wrześniową sesją ONZ - nie powrócą raczej do terroru, zastępując go... metodami biernego oporu.
Będą to próby propagandowego podczepienia się do klimatów „arabskiej wiosny”, wyglądające, jak „Dzień Nagby” z 15 bm. na granicy syryjsko-izraelskiej na Golanie. Uczestnicy „pokojowego marszu z flagami” - przeskoczyli wówczas przez płot... na stronę izraelską, korzystając z tego, że wojsko nie chciało do nich strzelać.
Kolejne „palestyńskie marsze pokojowe” ruszą 5 czerwca (rocznica wybuchu wojny sześciodniowej) - od strony kilku lądowych granic Izraela. Zaś pod koniec tegoż miesiąca od strony Mediterraneepojawić się ma następna turecka „flotylla pokoju” z międzynarodowymi pacyfistami, których wprost doczekać się nie mogę.
@
Nie widziałem jeszcze izraelskiego filmu „Przypis”, którego autor Josi Sider uhonorowany został wczoraj nagrodą za scenariusz w Cannes. Możliwe, że zawdzięcza to naziolskim odlotom Duńczyka Von Triera – w każdym razie tego rodzaju sposób rekompensowania cudzych błędów może okazać się niezwykle pożyteczny także na innych arenach.