Eli Barbur Eli Barbur
817
BLOG

WYTWORNE SAM NA SAM (5)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 20

Remake tekstu „Wytworne sam na sam” z tomu opowiadań pt. „Ten za nim” który ukazał się w Warszawie w 1996 roku. „Wytworne sam na sam” to jeden z dwóch rozdziałów, które „wypadły” pierwotnie z powieści „Grupy na wolnym powietrzu” o pokoleniu lat 60. Powrócą w następnych jej wydaniach.

@

Tylko, że potem w zapuszczonym ogrodzie poniemieckim zabrakło kwok zielononóżek - dyrektor z końską szczęką wyjechał na białej klaczy z pałacyku i więcej się nie pokazał: wzięli go na mendownię pobliskiego wczasowiska za rozpijanie załogi w gorącym okresie prac polowych. Graliśmy z chłopakami w kości pokerowe pod tablicą z bosakami i napisem „Rzeka zakwalifikowana do kategorii górskich strumieni”. Zobaczyłem Kangura w dzikim słońcu - byli z Lele na jednym roku ASP, w letnie miesiące sprzedawały się jego obrazki na Barbakanie - szedł brzegiem rzeki z podwiniętymi nogawkami i butami w kieszeniach.

Pysk znany w studenckich klubach stolicy - wskakiwał po pijaku na stoliki w „Stodole”, wykonując „taniec flaminga” - podobny z lekka do fandango. W czerwcu po „wojnie sześciodniowej” objeżdżaliśmy Wybrzeże starym motorem z biegami na baku - cały czas słaba pogoda - zawodnik motoru zjechał po schodach do piwnicy dyskotekowej „Adabar” pod ratuszem w Kołobrzegu. „Tyle jest piękna na tej ziemi” - powiedział teraz z mordą, jakby się golił na sucho; na której? - spytałem.

Zaliczaliśmy wczasowiska w ostrym ciągu z piwami wypieniającymi się z butelek - obiadokolacje w barkach z parasolami; zimne frytki, zupa-nic; pierogi z jagodami i niebieskie wiadra z różowym chłodnikiem w okienkach barów mlecznych. Słońce i deszcz w Sopocie na Monte Cassino - w łaźni jakieś tlenione pedały i kupiliśmy bilety na najdłuższe molo drewniane w Europie. W „Non Stopie” grały „Czerwone Gitary” - pamiętam, jak z pijanym tłumem przed wejściem oflankowanym brzozami w donicach wyliśmy do rana ich wolniejsze przeboje z „Nie mów nic”.

Kibole z Trójmiasta rozbili jak raz kolejkę elektryczną i pierwszy raz ktoś tak się ucieszył na nasz widok; Biją Warszawę! - wrzasnął Kangur, cholerny zawodnik motoru, strzelając piąchą w pijany dziób, który chciał go walnąć kastetem. Więc potem chodu na kemping - zwijamy migiem mokry namiot z manelami - pamiętam, jak w ciemności na zadrzewionej szosie odkryłem nagle, że jestem miększy niż myślałem: wciąż oglądałem się za siebie. Zobaczyłem zbliżające się długie światła. „Co stoisz jak chuj na weselu!” - wrzasnął facet wychylając się z szoferki.

Pół drogi do Warszawy chrzanił o dupach - „piczne soki rzucają się im na mózg, potem dopiero rano, jak przerusztujesz - śniadanko do łóżeczka, kochasz mnie?”. Podwiózł mnie pod sam dom i powiedziałem starym, którzy akurat wychodzili, żeby dali mu na piwo, bo będzie pieprzył do oporu. Więc teraz myślałem o tym, że po „wojnie sześciodniowej” wygwizdali na Okęciu wyjeżdżającego z Polski ambasadora Izraela i Lele powiedziała, że nie chce więcej żyć w tym kraju. To były takie momenty, że musiałeś dobrze i prawidłowo myśleć, ale byłeś kompletnie roztrenowany, że od paru tygodni nic nie robisz i tylko siedziałeś i czaiłeś się.

Więc teraz tak się stało nagle, że myślałeś o niej z cholernym strachem i bólem w środku - miałeś za sobą dwadzieścia lat w tym kraju i chyba pierwszy raz w życiu myślałeś: jeśli nie skorzystasz z wiatru, będziesz stał w miejscu; jeśli źle wysterujesz - możesz zatonąć. Potem za to piłeś z facetami, którzy też tak mieli i to cię jakby uspokajało. Byliście wszyscy fajnie opaleni, bo słonce waliło z nieba non stop - patrzyłem teraz, jak Kangur ściąga wojskowe łachy i bąble mu ropiały od słońca, i chyba nagle mu się odbiło - któryś z chłopaków gwizdnął z podziwu.

Wy chyba nigdy naprawdę długo nie piliście, już prawie nie mogę oddychać” - rzekł Kangur i Rajs wziął aparat, i strzelił mu z flesza zbliżenie w pysk pod słońce. Czułem na gołych nogach wiatr rozwiewający drzewa nad rzeką i paprotniki drzewiaste w pradolinie - usłyszałem rozmowy chłopaków, że tylko najgorsi frajerzy tęsknią do krajobrazów. Kulawy stolik przy wejściu - Cyganka prawdę ci powie za dychę i życzenie, rozcierała włos w czerwonym banknocie z robolem i jego znakiem wodnym: czeka cię podróż zamorska białym karawanem z damą serca.

CDN

 



 



 



 



 



 



 



 



 



 



 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura