Niekoniecznie fajne jest życie naturalnych blondyn nad Dunajem. W Austrii przeszła w tych dniach ustawa przewidująca dwuletnią odsiadkę za opowiadanie „nieudanych kawałów o blondynkach”. W pierwszej chwili myślałem, że się pomyliłem: już sam pomysł takiej legislacji to jakiś obłęd.
„Zestresowane, doprowadzane do ostateczności ciągłymi dowcipasami na swój temat jasnowłose panie mogą odpowiedzieć zmasowanymi zamachami terrorystycznymi” - argumentowali zwolennicy ustawy. Pokrzywdzone czują się też blondyny w innych częściach b. Cesarstwa Austro-Węgierskiego.
W sąsiednim naddunajskim Budapeszcie odbyła się ostatnio demonstracja blondyn, które ostro protestowały przeciw dyskryminacji. Do akcji włączyła się także rumuńska „Partia Modelek” kierowana przez mega blondynę Sanzianę Buruianę; natomiast nie powiodły się zupełnie protesty blondyn w Rosji*.
Myśląc o wściekłych blondyneczkach z dawnego ck „tygla narodów” (wg niektórych pierwowzór UE) uświadamiam sobie, że akurat Austria, Węgry i Rumunia maczały ochoczo paluszki w Holokauście. Byłby to element historycznego odreagowania na słynną epokę liberalnego „Franca Josefa”?
@
*W Niżnym Nowogrodzie