Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie mieści się w Al. Ujazdowskich... - parę minut od miejsca, gdzie po zdobyciu Polski Hitler celebrował defiladę Wehrmachtu. Gdybym był ciut wyczulonym na niuanse historyczne Niemcem nie wpieprzałbym się z tym „instytutem” akurat w Aleje Ujazdowskie.
W ogóle trzymałbym się jak najdalej od tej dzielnicy, która za okupacji miała status „niemieckiej” i tylko dlatego ocalała...W Alejach Ujazdowskich mieszkał Stroop, który w czasie pacyfikacji powstania w Getcie Warszawskim parę razy dziennie wpadał do domu, żeby się „wykąpać i odsmrodzić”.
Opowiedział o tym Moczarskiemu, który władował to w swoje „Rozmowy z katem”...Warto też wiedzieć na przykład, że apartamencik po Stroopie zwanym „katem getta” przejął z kolei „kat Warszawy” Kutschera (rozwalony potem przez AK). Czepiam się szczegółów, niech se siedzą w Alejach?
Rzecz w tym, iż o takich miłych „szczegółach” Niemcy najchętniej teraz zapominają. Nie czują np. dyskomfortu w lokalizacji „Niemieckiego Instytutu Historycznego” w rejonie, gdzie ich rodacy urządzili w 1939 defiladę wojskową poprzedzającą potworne zbrodnie na mieszkańcach tego kraju.
ZERO dyskomfortu także w tym, że w dniach 16-18 maja niemiecki instytut organizuje międzynarodową ”Konferencję - Antysemityzm w Europie Środkowej i Wschodniej w perspektywie porównawczej (1880-1939)”. W dodatku sekundują Niemcom w tej zadymie jacyś frajerzy z Izraela i ŻIH:).
TELAWIW OnLine: BTW, w związku z Dniem Holokaustu napisałem ostatnio dosyć wyraźnie, co sądzę o Niemcach...w perspektywie porównawczej:
http://prawdalezynawierzchu.salon24.pl/499252,kabotyny-w-pikielhaubach