Eli Barbur Eli Barbur
3780
BLOG

BRAT JEST BRATEM

Eli Barbur Eli Barbur Polityka Obserwuj notkę 22

TELAWIW OnLine: Izrael przygotowuje się chyba po cichu do błyskawicznej ewakuacji mostem powietrznym z Ukrainy 150-200 tysięcy Żydów. 20 lat temu przeprowadzono już podobną akcję z objętego wojną Sarajewa: przypominam reportaż z tych wydarzeń z mojej książki WZGÓRZA KRZYKU (reportaże i rozmowy) wydanej potem w Wawie w 1998.

@

Siedziba Kongregacji Żydowskiej w Sarajewie mieści się zaledwie kilkaset metrów od centralnego targowiska Markale, gdzie wybuch pocisku moździerzowego kalibru 120 mm przerwał parogodzinne zawieszenie broni ogłoszone na czas ewakuacji. W ciasnych salkach Kongregacji od wczesnego rana czekało 285 uchodźców, którzy mieli opuścić Sarajewo 6 autobusami.

Razem z autokarami przyjechała cysterna z paliwem i trzy ciężarówy z przyczepami wyładowane pomocą humanitarną dla Sarajewa. Pierwsze 3 autokary z uchodźcami znalazły się za miastem ok. 10 minut przed masakrą na targowisku (68 zabitych - 100 rannych). Wszystkie fazy ewakuacyjne uzgodnione zostały zawczasu między izraelską „ekipą towarzyszącą”, stronami walczącymi i kontyngentem UNPROFOR.

24 godziny przed wyjazdem bagaże uciekinierów zmagazynowano w synagodze pod strażą bośniackiej policji, która potem eskortowała autokary do lotniska. Pozostałe 3 autobusy dołączyły do trzech pierwszych z parogodzinnym opóźnieniem. Cały konwój miał już za sobą przejazd pełnym gazem pod ochroną UNPROFOR odsłoniętym pasem startowym. W każdej chwili mógł stać się tam celem ostrzału ze strategicznej góry Igman.

Zaraz za lotniskiem transportery UNPROFOR zluzowane zostały przez patrole serbskiej policji - przed konwojem aż do samej granicy chorwackiej jechała serbska karetka wojskowa. Wśród ocaleńców ponad 2/3 stanowili nie-Żydzi; wśród nich jadąca pierwszym autobusem wraz z rodziną, 80-letnia Zajda Hardiga; inwalidka w fotelu na kołach, która w 1985 otrzymała tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Był to pierwszy taki wypadek, że ten zaszczytny medal izraelski przyznany został osobie wyznania islamskiego.

W pierwszym autokarze głównie osoby niepełnosprawne, starsze lub chore - sandwicze i woda mineralna - rwąca się ciągle łączność radiowa i nieustanny kontakt wzrokowy z resztą konwoju. Oblodzone, wąskie szosy prowadzące do Chorwacji - rozjeżdżone gąsienicami i najeżone zaporami drogowymi. Ktoś doliczył się do granicy 35 serbskich checkpointów (ktoś inny - 38).

Konwój zatrzymywany był tylko czterokrotnie; za każdym razem nerwy i haracz w DM. Za ostatnim zakrętem - na widok skutej lodem granicznej rzeczki – kierowcy jak na komendę włączyli muzykę w autobusach...Na przejściu żołnierz w dresie odciagnął z ziemi wiązkę min i granatów. „Nie będziesz już więcej sama” - ktoś z „ekipy towarzyszącej” IL do Zajdy Hardigi po chorwackiej stronie.

Prostych słów było w tym exodusie dużo więcej; właściwie za każdym razem, gdy ocaleńcy przerywali milczenie - podczas spotkań z rodzinami i dziennikarzami. Pierwszy przystanek w miejscowości Makarska, gdzie w hotelowej knajpie uchodźcy pierwszy raz od dwóch lat jedli mięso. 12-letni Denis i Radoslaw mówili sobie z chłopakami na pustych kortach, że najbardziej chcieliby się teraz wykąpać się w ciepłym Adriatyku...

Dalsza droga via Zagrzeb do Budapeszu, gdzie przed hotelem „Technika” jacyś roześmiani Izraelczycy witali konwój strzelającymi szampanami. Ludzie padali sobie w objęcia. W ciemnościach nad ranem kwiaty i łzy rozświetlane w jupiterach tv - gorąca zupa gulaszowa z parującego kotła. Wania i Benjamin Czelebiczicz - z grupą 40 innych dzieci ewakuowani 2 lata przedtem z Sarajewa do Izraela - przyjechali teraz na spotkanie ze swoimi rodzicami.

16-letniemu długowłosemu Benjaminowi udaje się nie płakać; jego 14-letnia siostra obejmuje z głośnym szlochem rodziców przybyłych w konwoju. Urywane słowa: „Ale wyrośliście, nigdy więcej się nie rozstaniemy”. Benjamin powie później: „Po wyjeździe z Sarajewa tęskniłem straszliwie – do kolegów, rodziców, miasta – potem jakoś się przyzwyczaiłem. Wania: „Nauczyliśmy się dawać sobie radę, ale nie mogłam spać po nocach ze strachu o rodziców”.

Bracia Igor i Mario Jaszicz też wpadają w ramiona rodziców, Branislawy i Dargana. Chłopcy przyjechali teraz bezpośrednio z Belgradu - na wystawionych naprędce paszportach izraelskich – dokąd niedługo przedtem zostali ewakuowani. Rodzina Jaszicz mieszkała tuż koło mostu kontrolowanego przez UNPROFOR, gdzie w 1914 zamach na austriackiego arcyksięcia Ferdynanda odpalił I wojnę światową. Teraz cała rodziną jadą do Izraela.

Nie jest jasne, kiedy do IL pojedzie Raszid, muzułmański szofer Kongregacji, którego też udało się wyciągnąć z Sarajewa. Najpierw musi się połączyć z rodziną, której nie widział od dwóch lat. Raszidowi łzy kapią na telefon, z którego rozmawia z żoną w Belgradzie. Ona jest Serbką i z dwoma synami też chce jechać do Izraela. W bombardowanym Sarajewie Raszid z narażeniem życia pomagał najstarszym członkom Kongregacji Żydowskiej.

Na drugi dzień w hotelu „Technika” pozostali już tylko ci uchodźcy, którzy kontynuować będą podróż do IL. Nagabywana przez dziennikarzy w lobby Zajda Hardiga: „W czasie okupacji niemieckiej każdy mógł ratować tych, których znał najbliżej; ja uratowałam rodzinę Kabilio. Kiedy Josef Kabilio zapukał do moich drzwi, prosząc, żebym go przechowała razem z rodziną, wiedziałam, że jak tego nie zrobię, nie zmrużę oka do końca moich dni”.

48 godzin później samolot węgierskich linii Malev podchodzi do lądowania w porcie lotniczym Ben-Guriona pod Tel Awiwem. Na pokładzie 38 uchodźców z Sarajewa, głównie rodziców dzierci ewakuowanych już stamtąd przed 22 miesiącami. Zajda Hardiga – z chorągiewką izraelską i dwiema laskami - wpada w ramiona uratowanej niegdyś przez siebie Towy Grymberg z domu Kabilio.

Siedzą potem wszyscy w milczeniu, obejmując się ramionami - czekają na załatwienie formalności. Niektóre dzieci wciąż bez rodziców, których losów nie znają. 14-letnia Iwona Rechtman: „Wszystko boli”. Któryś z Izraelczyków z ekipy towarzyszącej: ”To 11. z kolei akcja ewakuacyjna, będą dalsze”. Dzieci, których rodzice nie przybyli - wracają same do miasteczka młodzieżowego pod Tel Awiwem, gdzie znowu wyczekiwać będą na telefon w sekretariacie.

Z Zajdą Hardigą przyjechała córka Aida („najgorzej, że giną dzieci”), zięć Branomir i 10-letnia wnuczka Stela, która potem w ośrodku absorpcji rozpłakała się na widok czekoladek i lalek Barbie. Kilka dni później uroczystość w Instytucie Jad Waszem koło drzewka oliwnego zasadzonego ku czci Zajdy Hardigi 9 lat wcześniej. Towa Kabilio-Grymberg: „Zajda znów uratowała teraz wielu ludzi, nie licząc swojej rodziny, których udało jej się włączyć do konwoju”.

Ubrana w watowany wojskowy skafander izraelski (dubon), z kwiecistą chustą na szyi, sędziwa Zajda Hardiga stoi pod drzewkiem oliwnym smaganym przez ostry jerozolimski wiatr i mówi powoli jakby do siebie: „Brat jest bratem, niezależnie jakiej jest wiary, przynajmniej tak było dawniej”.

@


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka